Tu jesteśmy
Pogoda chyba postanowiła uczcić nasze ostatnie dni w trasie bo była po prostu PIĘKNA! Grzani wrześniowym słońcem pędziliśmy co sił w nogach! Tzn. pędziliśmy jakieś 3 kilometry, bo potem zaczęły się schody (a raczej GÓRY i to takie wielkimi literami pisane) i tempo siadło. Ale nadal poruszaliśmy się w z góry ustalonym kierunku. Naszej motywacji nie złamała nawet awaria oraz skandaliczny brak robaków! Przy okazji, zobaczyliśmy kolejny kościółek z listy UNESCO (tak, nasza wycieczka nie tylko bawi, ale i uczy) tym razem w Dębnie. W Białce świętowaliśmy przedostatni dzień przy góralskiej muzyce, góralskich nalewkach i przy wyznaniach miłości Arka do swoich kolegów. Nie wiemy czy po zielonej nocy ruszymy na ostatni etap zgodnie z planami...